środa, 8 października 2014

O małzeństwie

Pewien młody rolnik zaraz po ślubie wybrał się ze swoją lubą w podróż poślubną bryczką. Ledwo wyjechali z obejścia, a koń się potknął tak, że mało nie wywrócił bryczki.
—   Raz! — powiedział rolnik i pogroził koniowi palcem. Ujechali kilka kilometrów i koń znowu się potknął narażając pasażerów na niebezpieczeństwo.
—   Dwa! — powiedział rolnik i zdzielił konia batem. Jadą dalej i koń potyka się po raz trzeci.
—   Trzy! — mówi spokojnie rolnik, zatrzymuje bryczkę, wyjmuje spod siedzenia obrzyn i strzela koniowi prosto w łeb.
—   Coś ty zrobił, idioto! To był nasz jedyny koń — naskakuje na niego żona!
—   Raz!
• • •
—   Kochanie — mówi żona do męża — musimy poważnie porozmawiać.
—   Dobrze, dobrze nie trać czasu, ile ci potrzeba?
• • •
—   Możesz być pewna — mówi przyjaciółka przyjaciółce — że mężczyzna zawsze woli poślubić kobietę głupszą od siebie.
—   Czy powiedział ci to twój mąż?
—   Nie, twój!

• • •
Kowalska do swojego męża:
—   Ci nasi sąsiedzi to bardzo mili ludzie. On codziennie wychodząc do pracy całuje ją czule. Dlaczego ty tego nie robisz?
—   Muszę się z nią najpierw zapoznać!
• • •
Kowalska wybiera się do miasta.
—   Co ci mężusiu kupić? Może szyneczki dostanę.
—   E, co ty — na to Kowalski — na Wielkanoc szynka, na Boże Narodzenia szynka, ciągle ta szynka.
• • •
Żona pana Grzesia wróciła od lekarza.
—   Wiesz, pan doktor radził mi jak najwięcej oddychać morskim powietrzem.
—   To kup sobie dorsza i postaw koło wentylatora.
• • •
Spotykają się dwie przyjaciółki:
—   Oj kochana, jak ty schudłaś, co się dzieje?
—   To przez męża pije, bije mnie.
—   To zgłoś na policję, albo rzuć go!
—   Nie mogę!
—   Dlaczego?
—   Mam jeszcze siedem kilo nadwagi.

• • •
Do lekarza przychodzi baba z mężem. Lekarz zbadał go i mówi:
—   Cierpi pan na rozstrój nerwowy. Potrzebny jest panu spokój.
—   No widzisz! — triumfuje baba. Przecież ja ci to codziennie, setki razy powtarzam.
• • •
—   Dlaczego nasz sąsiad tak klnie?
—   Albo mu pies uciekł, albo mu żona wróciła.
• • •
Żona robi mężowi wyrzuty:
—   Dlaczego ty stale mówisz: mój telewizor, moje mieszkanie, mój samochód? Przecież jesteśmy małżeństwem i wszystko jest wspólne. Zaraz, zaraz, czego ty znowu szukasz w szafie?
—   Naszych kalesonów!
• • •
—   Wiesz? Pipmanowi uciekła żona!
—   No i co on na to?
—   Teraz już się trochę uspokoił. Ale z początku baliśmy się o niego. Myśleliśmy że ten człowiek zwariuje z radości.
• • •

—   Słyszałeś? Straszna tragedia!
—   Co się stało?
—   Bankier F. zastał wczoraj wieczorem żonę swą z kochankiem in flagranti. Wyjął z kieszeni rewolwer, zabił żonę, kochanka i potem sobie w skroń strzelił.
—   Mogłoby być jeszcze gorzej!
—   Jak to? Co ty mówisz? Trzy trupy?
—   Gdyby o tej samej porze przyszedł do domu przedwczoraj  — znalazłby tam mnie.
• • •
W komisariacie policji zjawia się dystyngowany jegomość. Kilka dni temu okradziono mu mieszkanie. Złodzieja schwytano nazajutrz.
—   Panie komisarzu, chciałbym porozmawiać z tym opryszkiem.
—   W jakiej sprawie?
—   Bo widzi pan komisarz zakradł się on do naszej sypialni o drugiej w nocy, nie budząc mojej żony.
Chciałbym poprosić go o kilka wskazówek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Śmiechu Warto

Śmiechu Warto