Pewien młody rolnik zaraz po ślubie wybrał się ze swoją lubą w podróż poślubną bryczką. Ledwo wyjechali z obejścia, a koń się potknął tak, że mało nie wywrócił bryczki.
— Raz! — powiedział rolnik i pogroził koniowi palcem. Ujechali kilka kilometrów i koń znowu się potknął narażając pasażerów na niebezpieczeństwo.
— Dwa! — powiedział rolnik i zdzielił konia batem. Jadą dalej i koń potyka się po raz trzeci.
— Trzy! — mówi spokojnie rolnik, zatrzymuje bryczkę, wyjmuje spod siedzenia obrzyn i strzela koniowi prosto w łeb.
— Coś ty zrobił, idioto! To był nasz jedyny koń — naskakuje na niego żona!
— Raz!
• • •
— Kochanie — mówi żona do męża — musimy poważnie porozmawiać.
— Dobrze, dobrze nie trać czasu, ile ci potrzeba?
• • •
— Możesz być pewna — mówi przyjaciółka przyjaciółce — że mężczyzna zawsze woli poślubić kobietę głupszą od siebie.
— Czy powiedział ci to twój mąż?
— Nie, twój!
• • •
Kowalska do swojego męża:
— Ci nasi sąsiedzi to bardzo mili ludzie. On codziennie wychodząc do pracy całuje ją czule. Dlaczego ty tego nie robisz?
— Muszę się z nią najpierw zapoznać!
• • •
Kowalska wybiera się do miasta.
— Co ci mężusiu kupić? Może szyneczki dostanę.
— E, co ty — na to Kowalski — na Wielkanoc szynka, na Boże Narodzenia szynka, ciągle ta szynka.
• • •
Żona pana Grzesia wróciła od lekarza.
— Wiesz, pan doktor radził mi jak najwięcej oddychać morskim powietrzem.
— To kup sobie dorsza i postaw koło wentylatora.
• • •
Spotykają się dwie przyjaciółki:
— Oj kochana, jak ty schudłaś, co się dzieje?
— To przez męża pije, bije mnie.
— To zgłoś na policję, albo rzuć go!
— Nie mogę!
— Dlaczego?
— Mam jeszcze siedem kilo nadwagi.
• • •
Do lekarza przychodzi baba z mężem. Lekarz zbadał go i mówi:
— Cierpi pan na rozstrój nerwowy. Potrzebny jest panu spokój.
— No widzisz! — triumfuje baba. Przecież ja ci to codziennie, setki razy powtarzam.
• • •
— Dlaczego nasz sąsiad tak klnie?
— Albo mu pies uciekł, albo mu żona wróciła.
• • •
Żona robi mężowi wyrzuty:
— Dlaczego ty stale mówisz: mój telewizor, moje mieszkanie, mój samochód? Przecież jesteśmy małżeństwem i wszystko jest wspólne. Zaraz, zaraz, czego ty znowu szukasz w szafie?
— Naszych kalesonów!
• • •
— Wiesz? Pipmanowi uciekła żona!
— No i co on na to?
— Teraz już się trochę uspokoił. Ale z początku baliśmy się o niego. Myśleliśmy że ten człowiek zwariuje z radości.
• • •
— Słyszałeś? Straszna tragedia!
— Co się stało?
— Bankier F. zastał wczoraj wieczorem żonę swą z kochankiem in flagranti. Wyjął z kieszeni rewolwer, zabił żonę, kochanka i potem sobie w skroń strzelił.
— Mogłoby być jeszcze gorzej!
— Jak to? Co ty mówisz? Trzy trupy?
— Gdyby o tej samej porze przyszedł do domu przedwczoraj — znalazłby tam mnie.
• • •
W komisariacie policji zjawia się dystyngowany jegomość. Kilka dni temu okradziono mu mieszkanie. Złodzieja schwytano nazajutrz.
— Panie komisarzu, chciałbym porozmawiać z tym opryszkiem.
— W jakiej sprawie?
— Bo widzi pan komisarz zakradł się on do naszej sypialni o drugiej w nocy, nie budząc mojej żony.
Chciałbym poprosić go o kilka wskazówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz